No niestety dzisiaj chyba popełniłem poważny błąd hodowlany…
Rano karmiłem wszystkie duże pająki drewnojadami i karaczanami. Między innymi,
drewnojada dostał Ch. huahini, ale o dziwo, choć był na zewnątrz nory to go nie
tknął. Pomyślałem, pewnie zje za chwile i kontynuowałem karmienie. Tymczasem
drewnojad polazł do nory pająka, a ten w tym czasie zaczął… linieć. No nieźle
pomyślałem, może z tego wyjść poważny problem, więc co chwila doglądałem co się
dzieje, i czy aby drewnojad nie zagraża ptasznikowi. Na szczęście nic takiego
się nie stało, pająk pomyślenie przeszedł wylinkę (co zakończyło się we
wczesnych godzinach popołudniowych) i jest już „na nogach”. Niestety, po
drewnojadzie ślad przepadł. O ile przedtem widziałem go we wnętrzu nory, o tyle
teraz nigdzie go nie widać. Najprawdopodobniej się skurczybyk gdzieś zakopał.
Przynajmniej mam taką nadzieję, bo w tej sytuacji to by było najlepsze – żeby pająk
na niego nie natrafił i nie postanowił go schrupać… Sytuację komplikuje fakt,
że to huahini – czyli cały pojemnik jest w pajęczynie, co utrudnia wszelkie obserwacje,
i mnie zmyliło – bo nie zauważyłem symptomów zbliżającego się linienia (inne
gatunki robią sobie dywanik i widać to wyraźnie, a ten nie, bo pajęczyna jest
tak czy siak wszędzie, dodatkowo też nie pościł ostatnio jakoś specjalnie).
Teraz pozostaje mi chyba tylko cierpliwie
czekać i obserwować. Rozkopywać terrarium raczej nie zamierzam, bo pająk świeżo
po wylince i takie niepokojenie go mogło by się dla niego źle skończyć (tak jak
bodaj u kolegi Kava92, któremu „świeży” pająk odrzucił odnóże..).
Tak w ogóle to obrodziło u mnie ostatnio wylinkami – bowiem przydarzyło
się to samcowi B. vagans (jest już dorosły), podrostkowi B. smithi (ileż ja się
wyczekałem na tą wylinkę, a tu pająk mało co urósł, dobrze chociaż że kolorków
nabrał dużo żywszych niż dotąd) oraz samica A. geniculata. Ta ostatnia urosła
dość konkretnie, i jest teraz rozmiarów mniej więcej jak ten dorosły vagans.
Na powierzchnię raczyła wyjść na chwilę pani cerata, czyli
samica C. marshalli, ale pojawiła się tylko na chwilę. Jeść nie chciała, wymiary
ma jakie miała, więc raczej nie liniała ostatnio. Dobrze choć, że pokazała się
że żyje ;)
Jak już wspomniałem [poprzednio, nowe lokum otrzymał P.
cambridgei i chyba wpłynęło to na niego motywująco ;) Nigdy ten pająk niczym
mnie nie zaskoczył – a dziś, jak tylko otwarłem pojemnik dał susa na zewnątrz.
Po raz pierwszy pokazał mi swoją szybkość, fajnie ;) Ucieczka nie była długa,
bo zatrzymał się na ściance zewnętrznej i wystarczyło tylko go szturchnąć żeby
wrócił na swoje miejsce, gdzie zajął się
posiłkiem i dalej był już grzeczny ;)