Dawno nie pisałem, bo też długo nic specjalnie ciekawego się
nie działo w mojej hodowli. Ale ostatnio coś się ruszyło ;) Z letargu (żeby nie
powiedzieć – snu zimowego ;)) przebudziły się Ceratogyrus marshalli i Phlogiellus
sp. Thailand. Ta pierwsza zaczęła budowę na wiosnę – jakaś nowa nora się chyba
szukuje, bo w kątach pojemnika kopie jak najęta. Przy okazji chrobocze całymi
dniami, bo się dokopała do samego dna i nie chce przyjąć do wiadomości faktu,
że głębiej się kopać nie da ;)
Phlogiellus też się pokazał że jest cały i zdrów i tym mnie
bardzo ucieszył, bowiem już się obawiałem, czy nie zdechł gdzieś tam w
czeluściach swoich nor. Nie pokazywał się bowiem na widoku od ładnych paru
miesięcy, nic też przez ten czas nie zjadł, mimo iż regularnie pozostawiałem mu
mącznika. Być może wyliniał po drodze, bo ma jakby nieco inne kolory i wymiary
niż te jakie pamiętam z przeszłości. Ale też mogę się mylić bo to dawno było.
Niestety, u Psalmopoeus cambridgei pojawiła się pleść na
patykach przy samej ziemi. Szkoda, bo zrobiłem mu prawdziwy małpi gaj i chyba
trzeba to będzie wszystko rozwalać. Na szczęście pająk bezpośrednio z pleśnią
się nie styka powiem zrobił coś w rodzaju dywaniku z pajęczyny mniej więcej w
połowie wysokości pojemnika i siedzi ciągle w tej górnej połówce, a pleść jest
na dole. Niemniej, w końcu coś trzeba będzie z tym zrobić.
Piękne gniazdo z pajęczyny i podłoża uwiła sobie też Stromaptopelma calceatum (mam nadzieję, że
to ona ;)), przy czym zlokalizowane jest ono na dole. Co ciekawe, są tam te
same patyki co u P. cambridgei, wentylacja jest może nawet gorsza (mniejsze dziury),
a nic nie pleśnieje…
Jako mały bonus prezentuję fotkę Stromatopelmy jeszcze zanim
zrobiła gniazdko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz