środa, 30 marca 2016

Wieści z hodowli



No i się wyjaśniło czemu Gienia (samica A.geniculata) nie jadła od 2 tygodnia co jak na ten gatunek jest dość dziwne – otóż przeszła wylinkę. Cieszy mnie to, mimo iż wizualnie nie zyskała jakoś bardzo na rozmiarach, przynajmniej tak się wydaje jak ją obserwuję w norce w której ostatnio przesiaduje.
Za to Gienek (czyli samiec tego samego gatunku) je jak najęty. Poniżej prezentuję parę fotek z jego uczty :) Przy czym jest z niego spory nerwus, bowiem nawet jak jest zajęty konsumpcja, to wyczesuje się przy byle podmuchu powietrza (choćby jak mu zraszam podłoże). Cóż, taki jego urok…
Ładnie też je ostatnio kędzior, od czasu wylinki pochłania wszytsko co mu podsunę. Szkoda tylko, że wszystko pod ziemią, więc niewiele mam do obserwowania…
Za to bardzo efektownie poluje Lasiodora – co prawda też w norze, ale jest ona na tyle wielka, że widać wszystko jak na dłoni;) Ostatnio dostała karaczana argentyńskiego (skrzydlatego samca) i od włożenia go do pojemnika do ataku minęło może ćwierć sekundy. Szybka jest, bestyja…
Nadzwyczajny apetyt dopisuje też samcowi N. Chromatus – potrafi zeżreć 3 turki na jedno posiedzenie, tak jak to miało miejsce wczoraj. Bardzo efektowny jest to pająk, spory, fajnie ubarwiony, efektowanie polujący. I tylko nic nie pajęczynuje. Dosłownie nic, zero… W ogóle też nie kopie. Leń jeden:)
Apetyt natomiast przestał dopisywać C. fasciatum – dotąd największemu żarłokowi w hodowli. Mam nadzieję że idzie wylinka. Podobnie jak H. gigas, który nie jadł od 14 marca i w ogóle podanym karaczanem się wczoraj nie zainteresował. Zobaczymy, może coś się niedługo wydarzy :) 





czwartek, 24 marca 2016

Chilobrachys huahini

Wczoraj dotarł do mnie nowy pajączek, a jest nim Chilobrachys huahini, w stadium L5 :) Trochę się obawiałem tego jak zniesie podróż, ale okazało się że dotarł cały i zdrowy i w dodatku w znakomitej formie… Ledwo go wydobyłem z kliszówki, a już się przekonałem co to znaczy naprawdę szybki pająk, i to w dodatku taki co to nie dostaje zadyszki po 20 cm biegu ;) Oczywiście na dzień dobry udał się w ucieczkę i to na tyle skutecznie, że musiałem odsuwać kanapę, żeby go złapać (dobrze że tam się na chwile zatrzymał). Muszę powiedzieć, że skutecznie mi podniósł ciśnienie, nie uśmiechało mi się bowiem by trwale wymknął mi się spod kontroli taki jadus (niby mały, ale jednak jad ma ponoć ten gatunek bardzo mocny).
Po tej przygodzie już arcyostrożnie umieściłem go w pojemniku w którym na razie będzie sobie żył. Wkrótce okazało się, że informacje o tym, że dużo pajęczynuje nie są ani trochę przesadzone. Już po 15 minutach (!) zrobił sobie dywanik z pajęczyny, a na drugi dzień rano napajęczynował więcej, niż wszystkie moje pozostałe ptaszniki razem wzięte przez parę miesięcy, może poza P. cambridgei który też ładnie pajęczynuje.
Poniżej prezentuję fotkę nowego lokatora, którą zrobiłem korzystając z jego chwilowego uspokojenia;) Wygląda może nieco niepozornie, ale wierzcie mi, drzemie w nim prawdziwy diabeł :) Ze względu na temperament tego osobnika zapewne będzie to zapewne jedno z nielicznych jego zdjęć. Już samo odchylenie pokrywki by pstryknąć fotkę było przeżyciem… Podejrzewam, że w przyszłości każde karmienie będzie mi dostarczało niezapomnianych wrażeń, ale o tym pewnie nieraz jeszcze napiszę ;) 


piątek, 18 marca 2016

Pierwszy ptasznik nadrzewny

Dziś przedstawiam nowego lokatora :) Postanowiłem sobie sprawić pierwszego ptasznika nadrzewnego i mój wybór padł na Psalmopoeus cambridgei w stadium L6. Pająk dotarł do mnie wczoraj i jak widać już się zaaklimatyzował :) Zorganizowałem mu dość wysoki pojemnik z paroma patykami i jakimś sztucznym badylem, więc nie powinien mieć kłopotu ze zbudowaniem sobie gniazda. Może już dzisiaj spróbuje go nakarmić, zobaczymy jak mu apetyt będzie dopisywał (mam nadzieję że okaże się żarłokiem;))
ps. sorry za nienajlepszej jakości zdjęcie, robione na szybko telefonem, a pająk się tak usadowił, że nie miałem się za bardzo jak złożyć do fotki:(

poniedziałek, 14 marca 2016

Wieści z hodowli



Na dzisiejszym karmieniu poszło 6 karaczanów. Obydwiue geniculaty i C. fascuiatum mnie nie zawodzą i rzucają się na wszytsko co się rusza, żarłoki jedne :) Podobnie H. gigas, choć ten najpierw ubił kebaba i go zostawił, dopiero przed chwilą zobaczyłem, że się wziął za jedzenie. Posilił się też N. chromatus, pierwszy raz po wylince. Dostał dorodnego karaczana argentyńskiego i konsumuje już od paru godzin. Nie jedzą natomiast parahybanka (od 22 lutego) i G. pulchripes (od 1 marca), spodziewam się więc rychłych wylinek.
Dodam jeszcze że zamówione mam dwa kolejne ptaszniki, w tym pierwszego nadrzewniaka, więc w najbliższym czasie można spodziewać się ich prezentacji :) 
A poniżej coś dla oka - zaległe fotki G. pulchripes :)



niedziela, 6 marca 2016

Wylinki i inne sprawy



Dawno nic nie pisałem, więc czas na parę słów na temat tego co słychać w mojej hodowli. Przede wszystkim było parę wylinek. Wyliniały: 29 lutego świeżo otrzymany samiec Acanthoscurria geniculata,  1 marca kędzior na L8 (pościł od 6 lutego) oraz 3 marca Nhandu chromatus  (głodówka od 12 marca, kiedy to pożarł wielkiego jak dla niego karaczana argentyńskiego). O ile przyrosty kędziora i geniculaty są umiarkowane (ten ostatni przynajmniej nabrał pięknych, żywych barw), to N. chromatus urósł naprawdę dużo i obok Lasiodory jest teraz największym okazem w moim stadku :) Zrobiłem mu parę zdjęć, za niedługo postaram się je wrzucić.
W związku z tak licznymi wylinkami, ostatnio mam mniej pająków do karmienia. A i tym apetyty specjalnie nie dopisuje. G. pulchripes, dotąd mocno żarłoczny, olał podsunięte mu karaczany, więc może będzie wylinka (ostatnio jadł  1 marca). Nawet niezawodny dotąd C. fasciatum mocno się namyślał – zjeść czy nie zjeść, oto jest pytanie… Ostatecznie na szczęście stwierdził, że jednak zje :)
Nie namyślała się natomiast samica A. geniculata – je zawsze, szybko i chętnie:) No ale to ponoć wyjątkowo żarłoczny gatunek, więc wszystko w normie.  
Na przykładzie parki ganiculat można natomiast zaobserwować, jak potrafią się różnić w zachowaniach osobniki tego samego gatunku. O ile samiec nic nie robi siedzi w miejscu, nic nie kopie, nic nie pajęczynuje, o tyle samica przekopała cały pojemnik, wywaliła miskę z wodą, wykopała dość głęboką norkę, a z wydobytego urobku usypała coś w rodzaju ścianki z torfu dookoła całego pojemnika , sięgającej do samego sufitu. Dość ciekawie to wygląda, ale obawiam się, że ograniczy jej wentylację, bo zasłoniła w ten sposób wszystkie otwory w bocznych ściankach, zostały tylko te od góry. No zobaczymy jak to będzie, być może trzeba będzie skorygować lekko te jej zapędy budowlane :-D