Dawno nic nie pisałem, więc czas na parę słów na temat tego
co słychać w mojej hodowli. Przede wszystkim było parę wylinek. Wyliniały: 29
lutego świeżo otrzymany samiec Acanthoscurria geniculata, 1 marca kędzior na L8 (pościł od 6 lutego)
oraz 3 marca Nhandu chromatus (głodówka
od 12 marca, kiedy to pożarł wielkiego jak dla niego karaczana argentyńskiego).
O ile przyrosty kędziora i geniculaty są umiarkowane (ten ostatni przynajmniej
nabrał pięknych, żywych barw), to N. chromatus urósł naprawdę dużo i obok
Lasiodory jest teraz największym okazem w moim stadku :) Zrobiłem mu parę
zdjęć, za niedługo postaram się je wrzucić.
W związku z tak licznymi wylinkami, ostatnio mam mniej
pająków do karmienia. A i tym apetyty specjalnie nie dopisuje. G. pulchripes,
dotąd mocno żarłoczny, olał podsunięte mu karaczany, więc może będzie wylinka
(ostatnio jadł 1 marca). Nawet
niezawodny dotąd C. fasciatum mocno się namyślał – zjeść czy nie zjeść, oto
jest pytanie… Ostatecznie na szczęście stwierdził, że jednak zje :)
Nie namyślała się natomiast samica A. geniculata – je zawsze,
szybko i chętnie:) No ale to ponoć wyjątkowo żarłoczny gatunek, więc wszystko w
normie.
Na przykładzie parki ganiculat można natomiast zaobserwować,
jak potrafią się różnić w zachowaniach osobniki tego samego gatunku. O ile
samiec nic nie robi siedzi w miejscu, nic nie kopie, nic nie pajęczynuje, o
tyle samica przekopała cały pojemnik, wywaliła miskę z wodą, wykopała dość głęboką
norkę, a z wydobytego urobku usypała coś w rodzaju ścianki z torfu dookoła
całego pojemnika , sięgającej do samego sufitu. Dość ciekawie to wygląda, ale
obawiam się, że ograniczy jej wentylację, bo zasłoniła w ten sposób wszystkie
otwory w bocznych ściankach, zostały tylko te od góry. No zobaczymy jak to
będzie, być może trzeba będzie skorygować lekko te jej zapędy budowlane :-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz