Wczoraj dotarł do mnie nowy pajączek, a jest nim
Chilobrachys huahini, w stadium L5 :) Trochę się obawiałem tego jak
zniesie podróż, ale okazało się że dotarł cały i zdrowy i w dodatku w
znakomitej formie… Ledwo go wydobyłem z kliszówki, a już się przekonałem
co to znaczy naprawdę szybki pająk, i to w dodatku taki co to nie
dostaje zadyszki po 20 cm biegu ;) Oczywiście na dzień dobry udał się w
ucieczkę i to na tyle skutecznie, że musiałem odsuwać kanapę, żeby go
złapać (dobrze że tam się na chwile zatrzymał). Muszę powiedzieć, że
skutecznie mi podniósł ciśnienie, nie uśmiechało mi się bowiem by trwale
wymknął mi się spod kontroli taki jadus (niby mały, ale jednak jad ma
ponoć ten gatunek bardzo mocny).
Po tej
przygodzie już arcyostrożnie umieściłem go w pojemniku w którym na razie
będzie sobie żył. Wkrótce okazało się, że informacje o tym, że dużo
pajęczynuje nie są ani trochę przesadzone. Już po 15 minutach (!) zrobił
sobie dywanik z pajęczyny, a na drugi dzień rano napajęczynował więcej,
niż wszystkie moje pozostałe ptaszniki razem wzięte przez parę
miesięcy, może poza P. cambridgei który też ładnie pajęczynuje.
Poniżej
prezentuję fotkę nowego lokatora, którą zrobiłem korzystając z jego
chwilowego uspokojenia;) Wygląda może nieco niepozornie, ale wierzcie
mi, drzemie w nim prawdziwy diabeł :) Ze względu na temperament tego
osobnika zapewne będzie to zapewne jedno z nielicznych jego zdjęć. Już
samo odchylenie pokrywki by pstryknąć fotkę było przeżyciem…
Podejrzewam, że w przyszłości każde karmienie będzie mi dostarczało
niezapomnianych wrażeń, ale o tym pewnie nieraz jeszcze napiszę ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz