Dziś poniosłem pierwszą porażkę w starciu z pająkiem ;) Otóż
pani cerata, której chciałem odebrać wylinkę, tak zaciekle broniła swojej nory
i jej zawartości (tzn. tej wylinki), że musiałem odstąpić. Jak się dwa razy
ostro postawiła to dałem spokój, bo nie chciałem zostać udziabany albo żeby
sobie pazury połamała na pęsecie… W efekcie wylinka tkwi nadal w czeluściach
nory i to tak że nie wyciągnę jej nawet, jak pająk stamtąd wyjdzie. Podobnie z
P. Cambridge – który wyliniał w swojej kryjówce i nie idzie dostać wylinki.
Nawet nie próbowałem, bo po co go niepotrzebnie denerwować. Potem sam wyszedł
na zewnątrz, czego efektem są poniższe zdjęcia. Sporo urósł ostatnio, jeśli
chodzi o rozstaw odnóży, natomiast DC prawie się nie zmieniło (z 3,7 na 4).
Powoli przybiera proporcje jak na samca relatywnie małe ciałko, wielkie nogi),
ale mogę się mylić bo to w końcu nadrzewniak. Zrobiłem mu przed wylinką parę
fotek od podwozia, to może potem wrzucę do identyfikacji.
Zastanawiam się też nad moją smithi, a konkretnie przez ten
karapaks – po wylince jest ewidentnie ciemny z przodu, a jasny z tyłu. Trochę
mi to przypomina B. emilia, może to jakaś hybryda? Pożyjemy, zobaczymy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz