niedziela, 5 czerwca 2016

Niedzielne karmienia



Garść obserwacji z dzisiejszych karmień:)
Najbardziej chyba mnie zadziwił N. chromatus który zaatakował… strumień wody ze strzykawki, którą mu zraszałem podłoże. I to nie raz, ale kilka razy, dosłownie gonił za nim po całym terrarium, gdziekolwiek bym nie chciał mu zwilżyć. Czegoś takiego to ja jeszcze nie widziałem;) Może dawał do zrozumienia że po wylice jest już gotów już coś zjeść;)
Tak jak np. lasiodorka która schrupała karaczana aż trzeszczał chitynowy pancerzyk ofiary. Tym razem chrupanie miało wymiar jak najbardziej dosłowny!
Karaczana dostała też cerata, która zaatakowała go w swojej nowo wykopanej norze. A że nora wąska a karaczan zaszedł ją od tyłu to się musiała do ataku jakoś tak odwrócić, że aż się zgięła w pół. I to dosłownie, aż się bałem, żeby sobie nie uszkodziła lub wręcz nie oderwała odwłoka, tak dziwacznie to wyglądało. Pozostaje mi mieć nadzieję, że wiedziała co robi.
Nieudolnie za to zaatakowała swojego karaczana smithi, która go najpierw dopadła i już myślałem że po nim, a po chwili widzę że spokojnie sobie spaceruje po terrarium. Tylko nogę stracił i jest teraz inwalidą. Cóż, może braszka po prostu nie głodna, albo do wylinki się szykuje, co by mnie bardzo ucieszyło:)
Wyliniał natomiast wreszcie C. fasciatum, ale nic przy tym nie urósł. Wymiary ma takie jakie miał, tylko kolory żywsze. No i jakiś jest okropnie nerwowy, to mu wylinki nie zabierałem.
Zabrałem ją natomiast od samicy A. geniculaty, która z kolei urosła konkretnie i nie bardzo chciała swoją starą skórkę oddać :)

ps. Smithi jednak się skusiła na karaczana:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz